27 lipca 2018

Trzeci

Widok zamarzniętego szampana, który chwilę wcześniej był w dłoni Amadeusa, nieco zaskoczył kelnera, chodź ten nie dał tego po sobie poznać. Szybka wymiana spojrzeń wystarczyła by domyślił co się stało. Nie było to niestety nic na co można było szybko zaradzić, tym bardziej w takiej sytuacji. Musieli mieć tylko nadzieję, że podobny incydent się nie powtórzy i zająć się tym, czym musieli. 
Młodzieniec szybko poszukał wzrokiem drugiego z aniołów, zastanawiając się przy tym czy nie powinien był bardziej zmodyfikować rys twarzy. Ta kobieta, Nigra, w końcu niezwykle łatwo powiązała go z Amadeusem. Chociaż może i o to chodziło Lucyferowi, gdy mówił: "Wystarczająco mało przypominasz ojca, Dante".
Tak czy inaczej musiał przekazać nieszczęsny kieliszek diabłu i skupić się już tylko na swoim zadaniu. Na szczęście upadły nie był zbyt daleko i chwycił napój, gdy tylko młodzieniec znalazł się w jego zasięgu. Sam chłód naczynia dał mu jasno do zrozumienia co mogło mieć miejsce. Upadły wymienił z kelnerem szybkie spojrzenie i natychmiast skierował się w stronę brata.
Dante być może dalej by śledził jego poczynania gdyby nie fakt, że w słuchawce, przez którą komunikowali się kelnerzy, usłyszał czyjeś słowa.
— Panna Naidia życzy sobie specjalnego drinka.
— Już się tym zajmuje — poprzedniemu głosowi natychmiast odpowiedział inny.
Trzeci z aniołów doskonale znał oba te głosy i wiedział też, że ta wymiana zdań nie była przypadkowa. Rzeczywiście pięć minut, po tej z pozoru zwyczajnej rozmowie między kelnerami, jeden z nich podszedł do rzeczonej kobiety niosąc jej jeden z barwnych napitków. Od tej pory Dante musiał ją baczniej obserwować.

***

Kolejny raz z lawirował z tacą między bogaczami, podając im napitki, jakby zupełnie przypadkiem kręcąc się w pobliżu szefa łowców i Naidi. Para ta była jednymi z najważniejszych gości, więc tym bardziej nie wydawał się być podejrzany.
W rzeczywistości Dante przyglądał się kobiecie, zapamiętując każdy jej ruch. Wiedział o niej prawie wszystko. Od wieku i pochodzenia, poprzez preferencje aż do rozmiaru buta i bielizny. Chociaż nadal wolał nie wiedzieć jak Lucyfer zdobył informację o tym ostatnim. Nieco mniej anioł wiedział o towarzyszącym Naidi łowcy, co nieco go martwiło. Bez tej wiedzy jego misja mogła skończyć się niepowodzeniem.
Musiał bowiem w odpowiednim momencie zająć miejsce kobiety i jako ona udać się na spotkanie dotyczące lisich łowów. Informacje, które miał w trakcie niego zdobyć miały być kluczowe dla ocalenia kitsune, chodź zapewne nie były w stanie ocalić ich wszystkich.
W chwili gdy licytacja zakończyła się dużym sukcesem dla łowców, Nadia drgnęła niespokojnie i pociągnęła delikatnie za rękę Kirilla, do której do tej pory się tuliła. Mężczyzna z wyraźnym ociąganiem przeniósł wzrok z dotychczasowego rozmówcy na jej osobę.
— Kochanie, idę przypudrować nosek — oświadczyła kobieta, głosikiem przesłodzonym do granic możliwości, jakby tylko to mogło załagodzić niczym nie uzasadniony gniew jej męża.
— Dobrze, idź, ale się nie spóźnij — przestrzegł ją Rosjanin. — To ważne zlecenie.
— Oczywiście. — Nadia przytaknęła, aż nazbyt entuzjastycznie i szybko udała się w stronę wyjścia z sali. Ten dziwny pośpiech zwrócił uwagę nazbyt przeczulonego łowcy.
Nad tym jednak Dante nie miał czasu się zastanawiać. Podszedł do niego inny kelner, przejmując jego rolę w zaopatrzeniu szych. Anioł natychmiast ruszył w stronę wyjścia, przeznaczonego tylko dla kelnerów, gdzie oddał tacę i poinformował kierownika iż potrzebuje dłuższej przerwy.
Nie musiał śledzić Naidi, dobrze wiedział gdzie pokierowała ją natura, pobudzona odpowiednim napitkiem. Sam jednak udał się w zupełnie innym kierunku i wszedł do schowka, gdzie czekał elegancko ubrany sprzątacz.
— Stresik? — spytał zaczepnie mężczyzna, równocześnie otwierając wejście do schowka w swoim wózku.
— Dziwisz mi się? Widziałeś w ogóle Ibragimowa? Typ jest brzydki jak łyse, pomarszczone kiwi — zaczął marudzić Dante, wciskając się do ciasnego pudła.
— Kiwi? — sprzątacz najwyraźniej nie zrozumiał do czego nawiązuje jego towarzysz.
— Uwierz, że były dziwniejsze rozkminy tamtego wieczoru.
Na tym zakończył się już ich dialog, a drzwiczki schowka w wózku zasunęły się. Właściwie to żaden z nich nie miał czasu na kontynuowanie rozmowy.
Anioł musiał przejechać w niewątpliwie niekomfortowych warunkach do łazienki, w której przebywała właśnie najprawdopodobniej już nieprzytomna Naidia. Na miejscu przekonał się, że rzeczywiście tak jest. Kobieta siedziała w jednej z kabin, a w łazience czekało również kilka sukubów z ubraniami identycznymi do tych nieprzytomnej. Reszta należała do syna Amadeusa.
Dante przyjrzał się uważnie żonie łowcy, starając równocześnie ukształtować w pełni i ze wszelkimi szczegółami jej obraz we własnej głowie. Na koniec wziął głęboki oddech i rozpoczął proces, który wymagał od niego niezwykłego skupienia.
Po upływie kilku minut w miejscu młodzieńca stała druga Naidia, co prawda ubrana w za duży na nią uniform kelnerów.
— Trochę ci to zajęło, słonko — zauważyła najwyższa i obiektywnie najładniejsza z sukubów.
— To nie jest aż takie łatwe, szczególnie jeśli zmieniasz dosłownie wszystko — zauważyła szorstko fałszywa żona Kirilla, przyjmując suknię na przebranie. 

***

— Naidia, co tak długo? — warknął cicho Kirill Ibragimow, szef Łowców, patrząc na kobietę. Czy też raczej Dantego. — Zresztą nieważne. Możemy teraz zacząć nasze spotkanie.
Dante usiadł obok niego i nieco obrzydzony przytulił się do Kirilla, uśmiechając się słodko do klienta.
Gdyby Ibragimow był jeszcze chociaż przystojny, to może by mu to tak bardzo nie przeszkadzało, ale facet ewidentnie nie był w jego typie. Ale jednak anioł musiał zacisnąć zęby i uśmiechać się uprzejmie, potem może pomyśleć o sposobach odkażenia się. Prawdopodobnie weźmie co najmniej trzy prysznice i długą, przyjemną kąpiel.
Naidia zupełnie nie miała gustu.
Wolałby przytulić się do klienta. Była to kobieta o krótkich rudych włosach, lekko zakręconych, miała również lekko wyblakłe zielone oczy. Nosiła na sobie białą sukienkę, podszywaną chyba lisim futrem, jednak Dante nie mógł być tego pewien.
Rozejrzał się szybko po pokoju.
Nie było tu żadnych okien, co pozwalało na spokojne spotkanie bez strachu o zabójców, za to była klimatyzacja, dzięki czemu w małym pokoju było przyjemnie ciepło. Ściany były czerwono czarne, przez co niewiele brakowało, a przegapiłby motyla przyczepionego w kącie pomieszczenia.
Nie wiedział, kiedy ta dekoracja się tam pojawiła, gdyż motyle naturalnie nie miały fioletowych skrzydeł.
Chyba. Nie był znawcą insektów.
— Kiedy będziecie w stanie wyruszyć na łowy, panie Ibragimow? I kiedy powinnam wykonać przelew na konto Łowców? — klientka miała dosyć niski głos jak na kobietę.
— Pieniądze mają być przelane przynajmniej tydzień przed wyruszeniem do Japonii, gdyż musimy opłacić naszych pracowników, a także przygotować zapasy na podróż i kilkudniowy postój. Zamierzamy wyruszyć w ciągu miesiąca, konkretną datę przekażemy pani mailowo przynajmniej dwa tygodnie przed wyruszeniem. Zostanie wysłana wyłącznie data, więc nie musi się pani martwić, w razie gdyby mail został przechwycony.
Dante kiwnął głową, dwa razy, jak to miała w nawyku Naidia, wciąż się uśmiechając.
— W razie zmiany planów, niech skontaktuje się pani z Naidią, ona wtedy wszystko mi przekaże. Da pani również numer naszego konta.
Całe szczęście, że się przygotowali na taką okazję, bo inaczej Dante byłby w tej chwili w ciemnej dupie.
Wyjął z torebki kobiety karteczkę przypominającą wizytówkę i podał ją klientce, po czym znowu przytulił się do Kirilla.
Kiedy ten koszmar się skończy?
Najwidoczniej dosyć szybko, gdyż kiedy klientka kiwnęła głową, od razu schowała wizytówkę do torebki i wstała z miejsca.
— Miło mi z państwem dopełniać interesów.
Kirill kiwnął głową, po raz pierwszy uśmiechając się lekko i wstał z miejsca, delikatnie odpychając od siebie Dantego.
— Nam również. Naidia, mogłabyś dotrzymać pani Elizabeth towarzystwa? Mam do załatwienia jeszcze jedną sprawę.
— Oczywiście! — Dante nie musiał nawet udawać wesołości.
I Ibragimow wyszedł z pokoju.
Elizabeth spojrzała za zegarek, który miała na swoim nadgarstku i powiedziała:
— Nie musi pani nic robić, mój kierowca niedługo przyjedzie. Tu ma pani mój adres mailowy. Życzę pani miłego wieczoru — i nie czekając na odpowiedź, opuściła pomieszczenie.
Dante odczekał chwilę, po czym odetchnął z ulgą.
Kiedy tylko to wszystko się skończy, to miał zamiar nakopać Lucyferowi. Zasłużył sobie ten dupek.
Wychodząc z pomieszczenia, anioł nie zauważył, jak motyl, który był w rogu pokoju, się rozpadł.
Darka3363 Google+